Szanowni Państwo,

9.Rajd Biur Rachunkowych dotarł do mety...

Dolny Śląsk to jedno z najpiękniejszych województw w Polsce, to prawdziwa kopalnia atrakcji turystycznych - kraina wspaniałych zamków, ciekawych miejscowości o pięknej zabudowie i starych gór rozciągających się na południu regionu - to wiemy, a Państwo nam to w piękny sposób pokazali. Otrzymaliśmy mnóstwo zdjęć z indywidualnych wycieczek naszych członków, a my z wielką przyjemnością mogliśmy podzielić się Waszymi "momentami" ze Stowarzyszeniem Księgowych w Polsce.

Wszystkim uczestnikom 9. Rajdu Biur Rachunkowych bardzo dziękujemy za zdjęcia oraz za duże zaangażowanie. Razem stworzyliśmy piękny album :) oddział dolnośląski SKwP we Wrocławiu.

 

Linki do zdjęć i relacji z pierwszej i drugiej odsłony:

Pierwsza fotorelacja z 9. Rajdu Biur Rachunkowych

9. Rajd Biur Rachunkowych - druga odsłona

 

Na koniec zapraszamy do obejrzenia ostatniego już zbioru fotografii z 9. Rajdu Biur Rachunkowych.

Razem z najmłodszym uczestnikiem rajdu, wyruszyliśmy do Zamku na wodzie w  Wojnowicach. Okolica cieszy się dużą popularnością wśród miłośników turystyki pieszej i rowerowej.
Mimo iż 9 Rajd Biur Rachunkowych odbyliśmy samodzielnie, to wierzymy że jeszcze w tym roku, będziemy mogli wspólnie wyruszyć w drogę, Pozdrawiamy Was wszystkich serdecznie :-)

Zamek Wojnowice

  

Za wszystkie godziny spędzone na zajęciach z rachunkowości online, NIKI też się coś należy :) Małkowice 2020 Małkowice

 

Cieplice Śląskie - Zdrój są położone wzdłuż rzeki Kamiennej, w środkowej części Obniżenia Jeleniej Góry, wchodzącego w skład Kotliny Jeleniogórskiej (Park Norweski, Pawilon Norweski, Szlak, Park Zdrojowy -ptasi koncert, Muzeum wody - Marysieńka, Tężnie,  Muzeum Przyrodnicze - wystawa, Pałac Schaffgotschów)

   

   

 

W tym roku dzięki nowej formule realizacji Rajdu KBR dokonałem pewnej manipulacji polegającej na podciągnięciu naszej corocznej wieloosobowej wycieczki rowerowej „Wielkopolsko-Mazowieckiej Grupy Rowerowej z siedzibą na Dolnym Śląsku” pod sztandary 9. Rajdu Klubu Biur Rachunkowych. Tym razem trasy rowerowe były położone w bliższych i dalszych okolicach Jelenie Góry. Nasz pobyt w Dworku pod Świerkami w Maciejowej (dzielnica Jeleniej Góry) trwał od 11-go do 20-go czerwca.
Dzień 1. (piątek 12 czerwca), a właściwie to drugi.
Wyjechaliśmy na rowerach z Maciejowej do Komarna następnie do Radomierza i poprzez Janowice Wielkie dojechaliśmy do pałaców w Bobrowej i Wojanowie (przepiękny). Przejechaliśmy jakieś 35 km – więc jak na pierwszy dzień to całkiem nieźle (przy średnim wieku uczestników: około sześćdziesiątki).
Dzień 2. (sobota 13 czerwca)
Ponieważ trochę już czuliśmy w mięśniach wysiłek dnia poprzedniego to postanowiliśmy zwiedzić nieco bardziej odległe od Jeleniej miejsca. Wybraliśmy się więc na cały dzień samochodami – bez rowerów. Najpierw pojechaliśmy do Kowar gdzie były trzy atrakcje: w starej Fabryce Dywanów Kowary zwiedziliśmy Muzeum PRL czyli sprzęty codziennego użytku, wyposażenie mieszkań i gabinetów (dyrektora i lekarskiego) a także dywany utkane na specjalne zamówienia. Wróciłem do czasów dzieciństwa – bo ja to wszystko dobrze pamiętam, zresztą tak jak wszyscy uczestnicy naszej wyprawy.
Następnym miejscem jest położony o rzut beretem „Park Miniatur” gdzie odtworzono niezwykle misternie i precyzyjnie zarówno zamki, pałace jak i ratusz we Wrocławiu, bazylikę w Krzeszowie, budowle na szczycie Śnieżki (słynne kosmiczne talerze) jak i wiele innych obiektów. Można więc zobaczyć „perły Dolnego Śląska” w skali 1 : 20 odtworzone łącznie z drzewami i roślinami jakie otaczają poszczególne obiekty.
Ostatnim miejscem w Kowarach do którego dojechaliśmy to była sztolnia po kopalni uranu, którą eksploatowali Rosjanie w latach 50-tych. Kowary były wówczas miastem zamkniętym. W sztolni mogliśmy stwierdzić na sobie co to znaczy „ciemność absolutna”. Po paru chwilach traci człowiek zupełnie orientację skąd przyszedł i w którą stronę biegnie korytarz i w ogóle gdzie są ściany o stronach świata nie wspominając. Organizm nam po prostu „głupieje”. Ale na szczęście za chwilę znowu mogliśmy włączyć przydzielone nam latarki i wszystko wracało do normy.
Kolejnym miejscem postoju było sanktuarium w Krzeszowie (najwspanialsza świątynia barokowa na Dolnym Śląsku), które składa się właściwie z trzech obiektów sakralnych położonych blisko siebie. Następną miejscowością było Chełmsko Śląskie ze sławnym domami tkaczy zwanymi „Dwunastu Apostołów” – jest to jedyny taki obiekt w Polsce.
Po drodze w Lubawce można z oddali podziwiać drugi pod względem wielkości w Polsce dworzec PKP, co prawda nieczynny, ale jego wielkość można porównać , również w stylu budowy, z pałacami (patrz dworzec PKP we Wrocławiu).
Dzień 3 (niedziela 14 czerwca)
Od rana wsiedliśmy na rowery i droga nas powiodła poprzez Jeżów Sudecki - nad jeziora i zaporę Pilichowicką – najładniejszy akwen polskich Sudetów. Jezioro ma powierzchnię 250 ha, a kończy się gigantyczną tamą o wysokości 62 metrów i długości 290 metrów. Zapora jest przejezdna nie tylko dla rowerów. Tama została zbudowana w latach 1902 - 1912 roku. Można skorzystać z przejażdżki stateczkiem po jeziorze. Myśmy jednak wsiedli na nasze stalowe rumaki i pojechali dalej zatrzymując się dopiero w Siedlęcinie, który serdecznie polecam.
W Siedlęcinie znajduje się coś absolutnie wyjątkowego – jest to wieża mieszkalna znakomicie zachowana, a pochodzi z XIV wieku. Ma cztery kondygnacje i jest to najlepiej zachowany obiekt tego typu w Polsce. Poza murami przetrwał także cykl malowideł ściennych prezentujący życie dworskie i rycerskie w XIV wieku. Jeśli dodam do tego, że po wieży oprowadza przewodniczka, której emocje udzielają się obecnym, a możliwości wykonania koniecznych prac konserwatorskich zależą od ilości zwiedzających. Jedźcie do Siedlęcina – naprawdę warto.
Na popas trafiliśmy do gościńca Perła Zachodu. Ceny przystępne, jedzenie smaczne widoki na okolicę niepowtarzalne. Polecam.
Kiedy wróciliśmy do naszego Dworku Pod Świerkami gospodarz – Pan Stanisław już na nas czekał z myjnią Karchera – i nasz rowery znowu lśniły. Polecam zarówno Dworek jak i jego gospodarza – Pana Stanisława. Łącznie w tym dniu przejechaliśmy ponad 60 km a nie jesteśmy osobami pierwszej młodości. Niektórzy z nas nie są nawet drugiej i po różnych przejściach zdrowotnych.
Dzień 4 (poniedziałek 15 czerwca)
Od rana wsiedliśmy do samochodów, uprzednio zapakowawszy rowery i hajda do Jakuszyc. Tam już na rowerach pokonaliśmy jedną z biegowych tras narciarskich zatrzymując się na Polanie Jakuszyckiej, Chatce Górzystów i przy schronisku Orzeł. Trasa piękna widokowo i przyrodniczo – niezbyt uciążliwa.
Dzień 5 (wtorek 16 czerwca).
Ten dzień był również samochodowo-rowerowy. Pojechaliśmy do miejscowości Kruszyn nieopodal Bolesławca. Tam zostawiliśmy samochody i wyznaczonymi trasami rowerowymi zatoczyliśmy okrąg lądując w Bolesławcu. Po przejściu uliczkami miasta i obowiązkowo zwiedzając rynek wróciliśmy na obiad do Kruszyna. Dalej to już nuda – samochodem do miejsca zamieszkania. Było tego około 50 km na rowerach i 120 km samochodem – w dwie strony.
Dzień 6 (środa 17 czerwca).
Postanowiliśmy od rana pooglądać najbliższe w okolicy zamki i pałace. Zaczęliśmy od znanego już nam Wojanowa – bardzo przepięknie odrestaurowanego pałacu oraz kilkunasto hektarowego parku krajobrazowego. Mieści się w nim hotel, kawiarnia 2 restauracje i sale konferencyjne.
Następnym był pałac w Bobrowie, zamknięty, ogrodzony nie do zwiedzania. Podobno w trakcie remontu choć nic na to nie wskazuje – wygląda na to, że za chwilę trzeba będzie remontować rusztowania, które miały służyć do remontu wieży.
Kolejne miejsce to zamek w Karpnikach, neogotycki otoczony fosą. Wokół, założony przez znanego niemieckiego ogrodnika, park krajobrazowy.
W tychże Karpnikach znajduje się także Pałac Dębowy ale otoczony parkiem i solidnym ogrodzeniem nie może być oglądany nawet z daleka. Jest prywatną własnością obywateli z Austrii i jest dostępny dla specjalnie zapraszanych gości. Więc nic tu po nas.
Następnie pojechaliśmy do Mysłakowic by podziwiać Pałac Królewski – niestety podziwiać tylko z daleka. W budynku znajduje się szkoła Podstawowa i Gimnazjum, która to ze względu na zagrożenie epidemiologiczne jest nieczynna. Dlaczego Pałac Królewski – bo w roku 1831 majątek ten kupił król pruski Fryderyk Wilhelm III.
Wieczorem z wizytą kurtuazyjną zawitał do nas Komandor Wielki Janusz Turakiewicz (wraz z małżonką) co znalazło swoje fotograficzne udokumentowanie.
Dzień 7 (czwartek 18 czerwca)
Pada od samego rana. W tej sytuacji wybraliśmy się samochodami na zwiedzanie Cieplic i Jeleniej Góry, choć właściwie Cieplice, podobnie jak Maciejowa administracyjnie przynależą do Jelenie Góry. Właściwa pełna nazwa to Cieplice Śląskie Zdrój. W XVII wieku Cieplice stały się modnym i znanym w całej Europie kurortem. Miasto uniknęło zniszczeń w okresie II wojny światowej i obecnie zachwycają zespołem wspaniałych zabytków. Ważne zabytki to: Kościół Jana Chrzciciela (perła barokowej architektury) zbudowany w 1714 roku przez cystersów (gdzie się podziali cystersi, którzy pozostawili po sobie wiele materialnych śladów – a zakonu chyba nie ma – ciekawe dlaczego?). Ołtarz jest w trakcie renowacji.
Drugim imponującym obiektem pod względem wielkości jest pałac Schaffgotschów (to najpotężniejszy ród śląski). W pałacu mieści się obecnie filia Politechniki Wrocławskiej.
Jelenią Górę, ze względu na padający deszcz potraktowaliśmy spacerowo oglądając rynek i ratusz i dokładniej zwiedzając (z przewodnikiem) Kościół Św. Krzyża. Świątynia jest jednym z sześciu na Śląsku ewangelickich kościołów Łaski. Łaska polegała na osłabieniu prześladowań śląskich protestantów w katolickim cesarstwie Austrii po wojnie trzydziestoletniej.
Byli tacy wśród nas, którzy odwiedzili Muzeum Karkonoskie podziwiając przede wszystkim wystawę szkła – poza tym podobno nic ciekawego (cytuję z pamięci wypowiedzi uczestników).
A wieczorem była biesiada z degustacją nalewek i innych napitków i wspólnymi śpiewami.
Dzień 8 (piątek 19 czerwca)
Ciągle pada więc nawet na krótki spacer po Maciejowej trudno się odważyć. Wieczorem pożegnanie z gospodarzami – też było wesoło, a gospodyni Pani Ewa usmażyła dla nas ogromny półmisek faworków. Mówię Wam – pycha – uwierzcie na słowo.
Dzień 9 (sobota 20 czerwca) – a po prawdzie to już dzień dziesiąty
W padającym deszczu pakujemy swoje bagaże i rowery i w tym deszczu wracamy do swoich domowych pieleszy. Czy ktoś chce wierzyć, czy nie to z Maciejowej do Wrocławia jedzie się tylko 1,5 godziny – z zachowaniem dozwolonych prędkości.
Konkluzja generalna „Wielkopolsko-Mazowieckiej Grupy Rowerowej z siedzibą na Dolnym Śląsku” jest taka: należy przyjechać tu raz jeszcze bo wielu miejsc nie zdążyliśmy zobaczyć.

Pozdrawiam wszystkich członków Stowarzyszenia bardzo serdecznie i pozwolę sobie zacytować staropolskie porzekadło: „cudze chwalicie, swego nie znacie – sami nie wiecie co posiadacie”

  

  

  

Jakuszyce

  

     

Siedlęcin

  

Perła Zachodu

   

Pozostałe aktualności